czwartek, 23 kwietnia 2015

Volbeat - Outlaw Gentlemen & Shady Ladies

Dzisiaj miałem ochotę na mocniejszą, acz rockową rzecz. Pamiętając, że tak gra duński zespół Volbeat postanowiłem posłuchać sobie ich ostatniej, wydanej w 2013 roku, płyty "Outlaw Gentlement And Shady Ladies". Dawno jej nie słuchałem, dokładnie nie pamiętałem, więc czemu nie.
Zaczyna się spokojniutko, instrumentalnie i bardzo ciekawie jak na wstęp. Później niestety nie przychodzi znany mi wcześniej Volbeat. "Pearl Hart" jest nie źle zagrane, dobre, rockowe, ale jakoś jakby nieco brak mocy. Dopiero "Dead but rising" przynosi jej nieco dając nadzieję na więcej wrażeń. Jednak po tym następuje kilka znów słabszych, jak na znany mi Volbeat, kawałków. Nawet ostrzejszy "Room 24", z gościnnym udziałem (bez możliwości pomylenia po stylu śpiewania i solówek) King Diamonda'a, nie zaciera wrażenia.
Jednak w końcu przychodzi "Lola Montez". Najlepsza na płycie, wg mnie, kompozycja, nie ma takiej mocy, ale buja bardzo przyjemnie i rockowo jak dawniej. Po niej, zaczynający się od lekko przytłumionej gitary, "Black Bart" zapowiada też moc. I nie ma zmiłuj - jedziemy. Nieco słabszy, ale oba utwory bym tu wyróżnił.
Niestety po nich znów jest słabiej już do końca. Choć może "Lonesome Rider" z wstawkami country czy flamenco i nieco indyjski "Doc Holiday" osładzają nieco.
Ogólnie nieco więcej niż przeciętna płyta.
Moja ocena 7/10
Do posłuchania "Lonesome Rider"

Oficjalna strona zespołu Volbeat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

send